Archiwum kategorii: Nasze modele

Seaquest DSV – 1:600 Monogram

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na ekranach telewizorów pojawił się amerykański serial sci-fi pod tytułem „Seaquest”. W roli głównej wystąpił m.in. zmarły niedawno aktor Roy Schneider. Serial opowiadał o perypetiach załogi supernowoczesnego okrętu podwodnego noszącego właśnie nazwę „Seaquest”. Tematyka pierwszego sezonu obejmowała zagadnienia ekologii i ochrony oceanów na ziemi. Drugi sezon stracił na poziomie, gdyż producenci dodali podróże w czasie, potwory morskie i kosmitów. Przedobrzyli, Schneider odszedł i oglądalność spadła. W połowie trzeciego sezonu zaprzestano produkcji.
Tym niemniej , pierwszy sezon nadal ogląda się świetnie mimo iż CGI nie takie, jak teraz. Zachęcam do zapoznania się z „Seaquestem” ,jeśli ktoś nie miał okazji.

Model tytułowego okrętu podwodnego był moim marzeniem od kilku lat. Szukałem go na aukcjach zagranicznych , niestety zawsze cena była przerażająca. Niedawno udało mi się zakupić go u kolekcjonera z Polski. Mimo małej ilości części (ledwie szesnaście elementów) łajba ma ponad pół metra długości. Czas nie nadgryzł plastiku i części są wykonane bardzo starannie, łącznie z charakterystyczną , łuskowatą powierzchnią okrętu. Sklejał się bardzo dobrze. Używałem farb Vallejo oraz srebrnej emalii Humbrol. Masowo w użyciu był suchy pędzel oraz czarny „łosz”. Efekt na zdjęciach.

Viper Mk VII US Navy – 1:32 Revell

Po wielokrotnym przeczytaniu warsztatów modeli samolotów F-14 w moim zepsutym przez SF umyśle powstał taki zamysł. Przedstawiam znany z serialu „Battlestar Galactica” model myśliwca Viper Mk VII w jednym z najbardziej charakterystycznych malowań F-14. Malowany gównie farbami Vallejo. Brudzony również powyższymi oraz olejnymi i emaliami Humbrol.

Czteronożny czołg LT-5 1:35 czyli kolejny wymysł

Cześć!

Jakiś czas temu brałem udział w jak do tej pory najgłupszym zakładzie życia. Jeden ze znajomych z klubu, gdy podziwiałem czołg jego autorstwa pomalowany w kamuflaż pikselowy powiedział „Nie dasz rady czegoś takiego zrobić!”. Był to oczywiście żart-prowokacja, bardziej żart lecz jako typowy Polak musiałem powiedzieć: „Cooo!?!?! Ja nie dam rady!?”. No i efekt poniżej, oczywiście w moim ulubionym stylu SF. Nie wiem ,czy można to uznać za kamuflaż pikselowy ale może z przymrużeniem ucha się uda ;) Na ten krótki projekt złożyły się: czteronożny ,żywiczny czołg LT-5 zakupiony podczas festiwalu w Jaworznie; figurki Jaguar Models oraz Miniart, zwierzątka Tamyi, akcesoria do dioram kolejowych ,a reszta by ja :) Malowanie głównie Vallejo oraz Humbrol. Brudzenie olejami oraz suchym pędzlem. Ciągle potrzebna jest właściwa drewniana podstawka ,którą za niedługo będę miał. Poniżej zdjęcia:

PZL P-8/I Prototyp myśliwca konstrukcji inż. Zygmunta Puławskiego z silnikiem rzędowym – model MK Model w skali 1/72

Samolot PZL P-8/I (pierwszy prototyp) został zaprojektowany w zespole Zygmunta Puławskiego na przełomie lat 1930/31, będąc kontynuacją rozwojową modeli P-1 i P-6. Kratownica kadłuba była taka jak w P-1, zaś podwozie było takie jak w P-6. Charakterystyczne skrzydło , zwane płatem Puławskiego, typu II, zostało zaprojektowane i wykonane z blachy gładkiej, nie żebrowanej, inaczej niż w przypadku P-1, P-6, P-7, P-11 (z wyjątkiem prototypu P-11/I). Prototyp został oblatany przez Bolesława Orlińskiego na lotnisku mokotowskim w Warszawie w sierpniu 1931. Napęd stanowił sinik Hispano-Suiza 12 Mc o mocy 441 kW, czyli 600 KM.

W dniu 19. VI. 1932 roku samolot, pilotowany przez płk. J. Kosowskiego, został zaprezentowany na Międzynarodowym Mityngu Lotniczym w Warszawie i zajął I miejsce w wyścigu samolotów myśliwskich, z uzyskaną prędkością 274 km/h na czterdziestokilometrowej trasie i pokonując m.in. B. Orlińskiego na PZL P-11/I.

Prototyp PZL P-8/I otrzymał oznaczenie 6-B, a na życzenie Orlińskiego samolot otrzymał dodatkowo jako godło osobiste, na prawej burcie pod kabiną pilota, białą uskrzydloną strzałę, czyli znane godło 121. Eskadry, 2. Pułku Lotniczego. Samolot otrzymał też szachownice namalowane na górnych i dolnych powierzchniach skrzydeł oraz po obu stronach steru kierunku.
Pierwszy prototyp P-8 został rozbity przez Orlińskiego w drodze na mityng lotniczy w Zurichu, podczas międzylądowania w Innsbrucku i nie został już nigdy wyremontowany. Po śmierci Puławskiego, prace nad myśliwcami przejął inż. W. Jakimiuk, jednak po nieudanych rozmowach z Jugosławią, która planowała zamówić partie PZL P-8 z silnikiem Lorraine, prace nad P-8 zostały zaprzestane, głównie z powodu faktu iż lotnictwo wojskowe zamawiało płatowce z silnikami gwiazdowymi produkowanymi w kraju, zaś rzędowe trzeba by było importować z zagranicy.

Miłą niespodziankę sprawiła mała firma MK Model z Łodzi, wypuszczając na rynek, aczkolwiek w ograniczonym zakresie dystrybucji, model tego klasycznego samolotu, który mógł był się stać poważnym konkurentem P-11 w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Model, wykonany z żywicy, jest na najwyższym, światowym poziomie – piszę to z pełnym przekonaniem. Do modelu dołączone są: takiej samej, wysokiej jakości blaszka z drobnymi elementami, czasami za drobnymi, które znikają w czeluściach dywanu natychmiast po ich odcięciu z ramki, klisza z przyrządami panelu pilota i owiewką, kalkomanie z wszystkimi potrzebnymi znakami, także fabrycznymi np. logo producenta śmigła. Kalkomanie wykonane są sposobem domowym, na drukarce komputerowej, a stosowne opisy postępowania z nimi zawierają się w bardzo przejrzystej instrukcji. Drobne błędy w numeracji części z blaszki fototrawionej oraz szachownice ze zbyt wąskimi obrzeżami, łatwe do wymienienia, nie przeszkadzają w najwyższej ocenie zestawu, o czym tak naprawdę można się przekonać dopiero po nabyciu go.
Nie ma sensu opisywać tutaj całego procesu budowy modelu, ponieważ, jak to się mówi w naszym modelarskim żargonie, model „buduje się sam”. Najlepszym dowodem jest fakt, że budowałem go niecałe dwa tygodnie, poświęcając średnio 1 godz. dziennie. Tak jak już wspomniałem wcześniej, trzeba uważać na drobne części, szczególnie fototrawione, malowanie np. tylnych części łopat śmigła na czarno, cieniowanie blach poszycia niemalowanego przecież prototypu. Malowanie blach aluminiowych wykonałem przy pomocy metalizerów Alclad II, malując uprzednio ciemniejsze miejsca czarnym matem, zaś jaśniejsze białym matem, co ukazują fotografie, można użyć też Alcladów White Aluminium, Dark Aluminium, Aluminium, czy innych metalizerów. Ponieważ koło podwozia, jego osadzenie, wyglądają rzeczywiście „rasowo”, postanowiłem pozostawić jedno z nich bez owiewki aerodynamicznej.
Oczywiście wszystkie „ochy” i „achy” nie oznaczają, że model można polecić początkującemu modelarzowi, który nie miał do czynienia z blachami i żywicą, ale już na pewno każdemu, który ma za sobą kilka modeli plastykowych i chce wejść w nowe medium i na nowe poziomy modelarstwa zwanego już chyba niesłusznie plastykowym.

Wojciech Butrycz

REFERENCJE:
1.PZL P.7 cz.1, Samoloty myśliwskie Puławskiego – od PZL P.1 do PZL P.8, Andrzej Glass, MONOGRAFIE LOTNICZE 72, AJ-Press, Gdańsk 2000.
2.PZL Fighters, Part One, P.1 through P.8 by Warren A. Eberspacher & Jan P. Koniarek, PHALANX USA, 1995.
3.Polskie Konstrukcje Lotnicze, cz.II, Andrzej Morgała, STRATUS, Sandomierz 2007.

ORP „Dzień Sądu” 1:250 RC

Efekt kilkuletniej męczarni. Początkowo miał powstać Yamato lecz okazało się ,że zrobienie Yamato z zestawu Doyushy jest niemożliwe. Powstał polski pancernik przyszłości ORP „Dzień Sądu”. Model jest zdalnie sterowany. Bazą jest oczywiście Yamato ,a właściwie jego elementy. Z zestawu wykorzystałem tylko kadłub, główne działa, pokład rufowy oraz nadbudowę (tylko jako szkielet). Reszta jest od podstaw bądź ze złomu.