Jako ,że nie wszyscy “siedzą w temacie” pozwolę sobie przybliżyć nieco pierwowzór tego modelu. Viper mark 2 to jeden z myśliwców kosmicznych występujących w serialu “Battlestar Galactica”. Była to jednostka przechwytująca zdolna do lotów również w atmosferze. Niewielkie Vipery charakteryzowały się doskonałą zwrotnością i szybkością. Ich długość wynosiła niecałe dziewięć metrów. Były uzbrojone w dwa działka z zapasem 800 sztuk. Ponadto mogły przenosić też różnego rodzaju pociski kierowane itp. Z czasem wersja Mk II była wypierana przez nowsze Mk VII (recenzja modelu Revella już niebawem) lecz starsze “dwójki” miały w zanadrzu pewną niespodziankę. Ich komputery nie były połączone w sieć więc nie mogły być sparaliżowane w odróżnieniu od komputerów zamontowanych na Mk VII. W pewnym momencie , mimo iż niemal zabytkowe, stały się niezbędne.
Model
Wypust Moebiusa ma już trzy lata lecz nadal trzyma poziom, poza tym to jedyna “dwójka” na rynku w tej skali. W tym roku Revell przepakował wersję II oraz VII ale to dokładnie ten sam model. Model pojawił się u mnie niedawno i mimo ,że czytałem wiele recenzji tego modelu to i tak byłem zaskoczony profesjonalnym podejściem firmy. Bardzo ciekawie zaprojektowane pudełko (na dnie znajduje się zdjęcie fragmentu hangaru na tle którego możemy wyeksponować gotowego Vipera) mieści sześć ramek z białego plastiku oraz jedną z elementami przeźroczystymi. Uwagę zwraca instrukcja zrobiona w formie odprawy przed misją oraz ładnie wydrukowane kalkomanie niemal formatu A5.
Pod względem jakości odlewu Moebius stanął na wysokości zadania. Bryła modelu nie budzi zastrzeżeń Części są wykonane czysto, bez nadlewek i niedolewek. Jam skurczowych nie zaobserwowałem.
Kabina odwzorowana jest nieźle ze sporą ilością szczegółów. Znajdujące się w kokpicie ekrany można zaimitować za pomocą kalkomanii aczkolwiek do pełni szczęścia zalecam kupno zestawu Paragrafix. Jego zdjęcia znajdują się poniżej. Elementy są wykonane solidnie, z grubszej blaszki niż np te Eduarda. Dodatkowym smaczkiem jest żywiczna figurka pilota.
Jak to zwykle bywa w modelach aparatów latających mamy wybór: podwozie wypuszczone lub schowane. Wsporniki (bo goleniami bym tego nie nazwał) są całkiem niezłe, wnęki też (ale dlatego ,że są).
Dysze silników to odjazd. Bardzo szczegółowe , w pierwszej chwili myślałem ,że to żywiczny odlew. Tu Paragrafix nie miał wiele do roboty lecz mimo to zrobił blachy do dysz z opcją podświetlenia-kolejny miły smaczek. Bólem jest brak silniczków manewrowych. To znaczy są one zaimitowane jako kalkomanie ale nawiercenie ich da dużo lepszy efekt.
Kalkomanie zawierają oznaczenia dwóch pilotów. Czerwone pasy są wykonane jako kalki ale lepiej dać sobie z nimi spokój i namalować.
Elementy przeźroczyste są na dobrym poziomie. Jest też bardzo ‘oldskulowa’ podstawka.
Werdykt
Zdecydowanie polecam. Widać mnóstwo serca i czasu włożonego w model. Brawo Moebius, oby tak dalej!