Spotkanie IPMS Kraków 2017-11-25

Po niemal dokładnie miesięcznym odstępie w czasie, znów spotkaliśmy się w gronie klubowiczów IPMS Kraków. I tym razem miejscem naszego spotkania były mury Krakowskiego Muzeum Lotnictwa.
Jesień w pełni, a zatem sezon długich wieczorów rozpoczęty. Innymi słowy – okres intensywnych produkcji modelarskich ruszył. Pomimo kiepskiej pogody frekwencja i tym razem nie była najgorsza, a stoliki przy których zasiedliśmy zapełniły się kolejnymi modelami.
Dosłownie kilka-kilkanaście dni wcześniej padła wiadomość, iż krajowy producent Arma-Hobby rezygnuje z oferty dodatków żywicznych. Mimo różnych opinii wypracowali całkiem pokaźny katalog, w wielu przypadkach unikatowych zestawów których raczej nieprędko doczekamy się w ofertach konkurencji. Wypada wspomnieć choćby zestawy korygujące do RWD-8 z IBG ze świetnym płatem, zestawy detali do modeli MiG-29, C-130 Herkules czy F-16 do wersji użytkowanych w polskim lotnictwie. Bardzo konkurencyjne ceny były również istotnym argumentem na korzyść rodzimego producenta. Ogłoszenie powyższej wiadomości zeszło się z wyprzedażą akcesoriów. Powyższy fakt zaowocował licznymi zestawami Army przyniesionymi na nasze spotkanie. Mogliśmy nacieszyć oczy precyzyjnymi detalami żywicznymi, warte podkreślenia jest niezwykle estetycznie ich pakowane, mając niestety nieco przykrą świadomość że niedługo znikną z rynku i prędko nie będzie alternatywy.
Z materiałów modelarskich pojawiło się kilka ciekawostek. Obszerna teczka wzorników zdradzała nieuleczalną chęć dążenia do znalezienia tej jedynej właściwej kolorystyki. Są to materiały obok których żaden modelarz nie przejdzie obojętnie. Kalkomanie do powojennych Spitfire-ów produkcji brytyjskiego entuzjasty udowadniały iż studnia tematów Spitowych zdaje się nie mieć dna.
Tradycyjnie już na spotkaniu pojawiła się drewniana skrzynka niegdyś służąca za efektowne opakowanie szlachetnego trunku, dziś jako zabezpieczenie jeszcze szlachetniejszych modeli, a na czas spotkań – miejsce ekspozycji modeli pancernych w królewskiej skali. Na spotkaniu tym razem królowały zestawy kołowe z artylerią FtF oraz Revell. Nie zabrało kilku czołgów na różnych etapach budowy – czy to nowsze znakomite wypusty IBG czy starsze pierwszowojenne pełzaki. Grono klubowych modeli obecnych na spotkaniu uzupełniały trzy Spitfire-y ze Sword-a i czwarty żywiczny Arma-Hobby, wszystkie budowane równolegle, oraz kolejny vintage (czyt. na odstresowanie) – klasyczny amerykański dwupłatowiec Stearman Kaydett z Revell-a. Naturalnie dla naszych spotkań można było obejrzeć jeszcze wiele innych ciekawostek które nie sposób wymienić.
Prezentowane skarby modelarskie zamykały dwa imponujące pudła. Pierwsze z nich to zabytkowy już model Airfixa Avro Vulcan w skali 1:72. Model mimo wieku wciąż wart uwagi choćby z racji nietuzinkowych gabarytów (autor nieco ponad 2 miesiące temu miał okazję zmierzyć się z prawdziwym Vulcanem przy okazji wizyty w londyńskim Hendon, model tym bardziej działał na wyobraźnię). A co do drugiego pudła…
Prezes nie odmówił sobie przyjemności podkreślenia swojego miejsca w klubie prezentując modelarską perłę – F-104 z Hasegawy z całym arsenałem dodatków, wszystko oczekujące na budowę. Mimo opinii iż japoński producent lata triumfów ma już za sobą, ciężko nie odnieść wrażenia iż poziom wykonania zaprezentowany naście lat temu bardzo skutecznie opiera się próbie czasu i wciąż warto sięgnąć po te modele. Wprawdzie dziś bardzo uproszczone detale kokpitu czy podwozia mogą na pierwszy rzut oka zniechęcać, to jednak perfekcyjna faktura modelu z wzorowym rysunkiem linii podziału, świetnej jakości tworzywo, zwykle bardzo wysoka poprawność geometryczna i bezbłędne spasowanie sprawiają iż dysponujemy doskonałą bazą do budowy ambitnego modelu. A po dodaniu zestawów uzupełniających (które i tak są przez nas stosowane mimo licznych gotowych detali w zestawach) dostajemy kompletny model któremu naprawdę trudno coś zarzucić (tak zresztą robi choćby Eduard, wykorzystując starsze lecz wciąż doskonałe wypraski Hasegawy i wzbogacając je własnymi dodatkami, taki mix świetnej bazy i bogatego detalu jest najlepszą możliwą kombinacją).
Na koniec dwa słowa o tym jak to IPMS Kraków pracuje na możliwość korzystania z walorów gmachu MLP. Potrzebna była pomoc przy wtoczeniu muzealnego Messerschmitt-a Bf-109 G-6 do hali głównej. Oczywiście nie omieszkaliśmy pomóc łącząc przyjemne z pożytecznym. Konstrukcja znana większości z nas na wylot, zwykle podziwiana zza barierek czy sznurków ograniczających dostęp, tym razem była na mniej niż wyciągnięcie ręki. Rzadko zdarza się możliwość tak bezpośredniego kontaktu z prawdziwą maszyną, zwłaszcza oryginalną i tak unikatową. Przy takich okazjach można osobiście przekonać się iż maszyna, w przeciwieństwie do modeli, nie jest gładka, smukła i delikatna, a jest kawałkiem pracującego żelastwa. Są to bezcenne momenty z perspektywy poznawczej. Dłuższa rozmowa z nieocenionym p. Janem Hoffmanem była naturalnym następstwem tego nieco spontanicznego spotkania – nomen omen – przy samolocie.
Jako że niechybnie zbliżamy się do końca roku, następne spotkanie IPMS Kraków przebiegnie zapewne już w atmosferze przedświątecznej. Zatem do zobaczenia w grudniu!
RK
Img171125_06 Img171125_05 Img171125_04

Img171125_03 Img171125_02 Img171125_01

This entry was posted in Aktualności. Bookmark the permalink.

Comments are closed.